15. 8. Polski Dzien/ Polnischer Tag

Trzeba przyznać, że Dzień Polski od samego początku był zaskakujący. Oczy otworzyliśmy wraz z dźwiękiem wiązanki polskich przebojów, w tym klasyków takich jak chociażby „W Aucie”. Był to jednak dopiero początek atrakcji – śniadanie osłodziło typowo polskie powitanie, czyli trzy buziaczki w policzki lub buziaczek w rączkę (w zależności od płci). Przed jedzeniem odśpiewaliśmy jeszcze tradycyjną polską piosenkę - i chleba nie zabrakło! A (jak się później okazało) miłości również. Kolejnym ważnym punktem była godzina 12, o której to Andrzej z pomocą nowoczesnej techniki zamienił się w grajka z Wieży Mariackiej i perfekcyjnie odegrał hejnał na papierowej trąbce. Aby nie zabrakło wszystkich polskich tradycji związanych z graniem, po obiedzie odbył się wyjątkowy mecz w siatkówkę: Polska – Niemcy. Jak dobrze wiadomo, wszyscy uczestnicy trenowali w pocie czoła przez ostatnie dwa tygodnie i obie drużyny były fantastycznie przygotowane, jednak wygrać mogła tylko jedna. Zwycięzcą w Polski Dzień była… oczywiście drużyna polska, ale wzbogacona o siódmego zawodnika, czyli niesamowitych kibiców, a raczej skaczące i piszczące kibicki-czirliderki z imponującymi pomponami. Najlepsze miało jednak dopiero nadejść. Wieczorem nasi prowadzący, Dorotka i Andrzej, zabrali Niemców w pełną atrakcji podróż po Polsce. Rozpoczęliśmy od lansowania się w warszawskim klubie i poznawania uroków stolicy, by potem odwiedzić Białowieżę i zasmakować żubrówki. Kolejnym punktem był Gdańsk, w którym wszystko się zaczęło (dzięki nam; to my przenosiliśmy Wałęsę przez płot) oraz Żelazowa Wola, w której rozpoczęliśmy studniówkę (oczywiście prawdziwym polonezem). W Toruniu wraz z Kopernikiem próbowaliśmy pierników, w Wałbrzychu wróżyliśmy jak na prawdziwych Andrzejkach, w Mielnie szaleliśmy na plaży, w Zielonej Górze smakowaliśmy wino, w Częstochowie poszliśmy na pielgrzymkę, aby w końcu wylądować z powrotem w Domaniewicach. Powitanie chlebem i solą, ślubna sesja zdjęciowa, tradycyjne przyśpiewki, oczepiny… Wszystko tak jak na prawdziwym weselu! Zabawa trwała do rana i pozostawiła wiele przemiłych wspomnień oraz powiedzonek takich jak „Nie pijemy wódki, pocałunek był za krótki…” bądź „zajęte jak piwnice w Domaniewicach”.

Wir wurden morgens geweckt von (endlich) einer neuen CD, voll von polnischen Klassikern.
Dann wurden wir, alle Deutschen, am Frühstück ganz lieb von den polen begrüßt. Für die Herren gab es Handschlag und Küsschen und den Damen und für die Frauen gab es Handküsse und zurechtgerückte Stühle. Gleich danach aber gab es die Regel für den Tag: Nur polnisch reden! Es wurden direkt Strichlisten aufgehängt, wo jeder abtrünnige sofort durch Striche verraten wurde. In der Unterrichtspause kam der Turmbläser von Krakau, vertreten durch Andrzej. Er lehnte sich aus dem Fester und spielte das Wahrreichen von Krakau- sehr süß! Statt Pfeil wurde er dann mit einem Federball getroffen.
Nachmittags gab es ein Volleyballmatch, Polen gegen Deutschland, das wir die Polen mit leichtem Vorsrprung (3:1) haben gewinnen lassen. Nach dem Abendessen um 21:00 Uhr trafen wir uns alle auf dem Korridor vor verschlossener Tür zum Speisesaal. Dann luden Andrzej und Dorota uns feierlich zu einer Rundreise durch Polen ein und dann moderierten die beiden die Geschichten des polnischen Pärchens Basia und Tomek.
Unsere Reise begann im angesagtesten Clubs Warschaus und führte uns quer durch das Land, das Leben, die Kultur und das Essen in Polen. So wurde der Speisesaal zu einer Büffelwiese, einem Strand und dem Gebirge. Wir wurden eingeladen nach Gdansk um Solidarnosc zu erleben und auf einen Abiball um Polonez zu tanzen und wir wurden verköstigt mit Rotwein aus Zielona Góra, Lebkuchen aus Torun, Zubrówka aus Białystok. Alles gipfelte in einem großen Hochzeitsfest mit Pierogi, noch mehr Wodka, Tanz und Gesang.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz